Jesteś 10022300 gościem | Dziś jest czwartek, 16 maja 2024 | Godzina 02:49 |  | 

Monte Cassino - 70 lecie


 

Uniamo le generazioni – Łączymy pokolenia
Wyprawa na Monte Cassino

13-20 maja 2014

monte cassino 2014

Zobacz więcej...

W 1944 pod Monte Cassino we Włoszech polscy żołnierze pod wodzą generała Andersa zdobyli ruiny klasztoru i otworzyli aliantom jedyną drogę na Rzym. Dziś, 70 lat po tej słynnej już na świecie bitwie, 1500 harcerzy zebrało się na cmentarzu na Monte Cassino, aby uczcić poległych, oddać hołd kombatantom i z ich rąk otrzymać flagę polską, symbolizującą przejęcie pieczy nad grobami leżących tam bohaterów.

Wyruszyliśmy 13 maja jako jeden z 21 autokarów, jadących z całej Polski - 48 wielkopolskich harcerzy, znaczna część w wieku szkolnym, kilkoro studentów i opiekunowie wraz z komendantem Chorągwi. Nazwaliśmy się ”mcpyry” – po dłuższej dyskusji, podczas której doszliśmy do wniosku, że nazwy ”pyrobus” i ”pyrofura” są jednak nieodpowiednie na tego typu wyprawę.

Zanim dotarliśmy do Monte Cassino, czekało nas jeszcze zwiedzanie Wenecji, wraz z jej maleńkimi, zatłoczonymi uliczkami i wszechobecnymi mostami. Następnego dnia zobaczyliśmy także Rzym, miasto, które samo w sobie jest esencją historii. Zdążyliśmy już zachwycić się włoską kuchnią i zmęczyć zwiedzaniem, że wieczorem, po dotarciu do hotelu, z ulgą powitaliśmy łóżka – dwie noce w autokarze odzwyczaiły nas od tego luksusu.

W piątek, już pod Monte Cassino, odbył się rajd ”Honker”. Podobno był przygotowywany przez ostatnie dwa lata – zadania były powiązane z faktycznymi wydarzeniami historycznymi i nawet podobnie umiejscowione. Musieliśmy zmontować gąsienicę od czołgu, przenieść rannych, strzelać do celu, przedrzeć się przez las w taki sposób, by wróg nas nie zauważył – wróciliśmy więc zmęczeni i brudni, ale usatysfakcjonowani, gdyż, jak się potem okazało, wygraliśmy rywalizację wszystkich patroli. Tego dnia wzięliśmy też udział w pierwszych uroczystych obchodach, na których poznaliśmy kombatantów.

W sobotę czekało nas uroczyste odsłonięcie popiersia generała Andersa, na którym nasza Chorągiew otrzymała pochwałę od Naczelnik ZHP, druhny Małgorzaty Sinicy za prezencję, czyli wygląd i musztrę, którą tak pilnie ćwiczyliśmy dwa dni wcześniej. Następnie w miasteczku skautowym odwiedził nas Premier RP wraz z małżonką, chwaląc się, jak to kiedyś sam był zuchem. Później wzięliśmy udział w uroczystym spotkaniu z kombatantami, gdzie mieliśmy okazję zadać im pytania, na które odpowiadali oni oraz, między innymi, córka generała Andersa i pani prezydentowa Kaczorowska.

W niedzielę przyszedł czas na najbardziej oficjalne obchody – mszę na cmentarzu. Wzgórze, poza czerwienią maków, zostało również przystrojone zielenią i szarością tysiąca harcerskich mundurów. Na umówiony sygnał wszyscy weszliśmy pomiędzy groby i na każdym z nich złożyliśmy kwiaty. Następnie nastąpił chyba najbardziej uroczysty dla nas moment – kombatanci przekazali nam, harcerzom, pieczę nad grobami poległych i pamięcią o nich, wręczając uroczyście polską flagę. Dzień był upalny, a słońce we Włoszech mocno przygrzewa, toteż wielu z nas musiało zejść z warty przy grobach, ale służba medyczna stale czuwała, więc nikomu nie stało się nic poważnego. Za to do wielu z nas dzwonili rodzice, z dumą donosząc, że widzieli nas w telewizji i że cała uroczystość wyglądała przepięknie.

W poniedziałek po raz drugi zawitaliśmy do Rzymu, gdzie odbyła się msza w Bazylice św. Piotra oraz krąg na placu. Wzbudziliśmy dużą sensację wśród turystów, z których wielu chciało zrobić sobie z nami zdjęcie. Wieczorem pożegnaliśmy Rzym i skierowaliśmy się do Pragi.

Pragę powitaliśmy we wtorek około godziny piętnastej i choć miasto nas zachwyciło, to, zmęczeni całym tygodniem intensywnej podróży, zwiedzaliśmy je bez specjalnego zaangażowania. Wyjechaliśmy przed dwudziestą trzecią i koło pierwszej w nocy nareszcie przekroczyliśmy granicę Polski.

Podsumowanie wyjazdu nie jest łatwe, ale na pewno obfituje w pozytywy. Poznaliśmy się, zintegrowaliśmy, dowiedzieliśmy, że wielkopolscy harcerze mają czym się poszczycić na tle całej Polski. Zwiedziliśmy kawał Europy, opaliliśmy twarze w paski (od stania na słońcu w beretach), mieliśmy okazję dotknąć prawdziwej historii, nasze ego urosło niesamowicie, gdy okazało się, że jako jedyna chorągiew umiemy porządnie maszerować. Rozmawialiśmy z kombatantami, zgodnie narzekaliśmy na bóle stawów po nocach w autobusie i zachwycaliśmy się przepysznymi włoskimi obiadami o dwudziestej pierwszej. Wykorzystaliśmy każdą minutę tej wyprawy i  myślę, że do szkolnej rzeczywistości będzie nam niezwykle ciężko powrócić.

Jan Biber (kl 1E)
Antoni Janas (kl1F)