Polska -> Włochy 2012
27.03 - 4.04.2012
Włochy to także całkiem odmienny system edukacji. Jeden dzień w naszym planie zakładał wycieczkę do Liceo Classico L. Lagrangia, szkoły, do której uczęszcza znaczna część naszych włoskich przyjaciół i wzięcie udziału w lekcjach.
Podstawowym zaskoczeniem dla nas wszystkich był odmienny system godzin lekcyjnych - tu, w Liceo Classico L. Lagrangia, najpierw uczestniczymy bez przerwy w trzech godzinach lekcyjnych, później mamy dłuższą przerwę. Mieliśmy okazję przekonać się, jak wygląda lekcja historii, filozofii i wf-u. Zaskoczeni obecnością filozofii jako osobnego przedmiotu? Nasi włoscy znajomi jako osobne przedmioty mają również języki: grecki oraz łacinę.
Inny jest też system ocen. Nasi włoscy przyjaciele gromadzą oceny w skali do 10 punktów, a nie do 6 jak w Polsce. Dlatego, gdy polski uczeń cieszy się z 4, Włoch uzna to "za średnią ocenę".
Ważnym elementem życia szkolnego w Liceo Classico L. Lagrangia jest szkolny zespół muzyczny, którego mięliśmy okazję posłuchać na żywo. W grupie uczniów nie zabrakło nawet takich instrumentów jak saksofon, perkusja czy gitara basowa. Mocno zżyty z owym zespołem jest również szkolny chór, który w swej dobroci wykonał dla nas "Mazurka Dąbrowskiego". Oba muzyczne elementy kierowane są przez charyzmatycznego i energicznego nauczyciela, z którym niestety nie udało nam się porozmawiać i wypytać go o szczegóły jego pracy.
MEDIOLAN
Oderwijmy się na chwilę od szarej rzeczywistości, zamknijmy oczy i przenieśmy się z powrotem do tej krainy magii, gdzie moda jest najdroższą sztuką opakowania, miliony ludzi spacerują po olbrzymich ulicach, bogatych w najlepsze butiki znanych marek, gdzie para butów od Loubountin'a jest świętością, a markowa torebka perfekcyjnym wykończeniem każdego outfitu, po prostu błogosławieństwem.
Mediolan - stolica mody, biznesu, designu i luksusu ale także i doskonałej zabawy. To tu znajduje się najsłynniejsza Dzielnica Mody usytuowana pomiędzy Piazza Duomo, Piazza Cavour i Piazza San Babila. Można tu odwiedzić butiki znanych włoskich marek m.in. Armani, Prada, Dolce & Gabbana, Gucci i Versace. Mediolan jest jednym z tych miast, w których wciąż coś się dzieje. Za modą trudno nadążyć, podobnie jak trudno tam wyglądać oryginalnie. Włosi do perfekcji opanowali sztukę ubierania się. Kobiety nieważne, co mają na sobie, musi to wyglądać drogo. Liczy się efekt. To prawdziwe fashion victims! Burberry, Louis Vuitton, Prada, Fendi- to ich ulubione marki.
Mediolan to miasto żyjące z designu. Bo przez niego rozumie się nie tylko modę, ale także wnętrza, samochody, itp. Istniejące w mieście instytuty projektowania, studia mody i atelier mniej znanych, choć równie dobrych krawców, co ci najwięksi, każdego dnia czynią wszystko, co możliwe, aby wymyślić jeszcze doskonalszy wzór. Tak jak kwintesencją życia wielu Mediolańczyków jest projektowanie pięknych rzeczy, tak celem innych mieszkańców miasta jest ich kupowanie. Bo mylił by się ten, kto sądzi, że wszystko nabywają turyści. Nieprawda! Będąc w Mediolanie można odnieść, że wielu jego bardzo zamożnych mieszkańców, a tych jest tu na pęczki, żyje tylko po to, by ciągle kupować coś nowego. Moda zaś to prawdziwa biblia tutejszych świątyń konsumpcji. Modą się żyje, o modzie się dyskutuje podczas mocnego porannego espresso i popołudniowego apertivo, czyli szybkiego drinka w barze z przekąską.
Generalnie zresztą Mediolan to dziwne miasto, w którym można odnieść wrażenie że mężczyznom niekiedy bardziej zależy na dobrym wyglądzie niż kobietom. Młodzi mężczyźni na równi z kobietami pasjonują się modnymi strojami i wnikliwie lustrują swoich rówieśników, czy któryś z nich nie nosi przypadkiem czegoś nowszego i modniejszego. Panowie w średnim wieku nie gonią już tak za modą młodzieżową, wybierając eleganckie garnitury, głównie od dwóch najlepszych męskich krawców z firm Kiton i Brioni. No właśnie i to kolejna tajemnica zakupowego światka włoskiej stolicy mody. Trzeba wiedzieć, który sklep, co sprzedaje i wtedy się nam wyjaśni, dlaczego obok siebie w jednym miejscu są trzy sklepy Dolce&Gabbany. Bo jeden oferuję kolekcję męską, drugi damską, trzeci tańszą linię D&G, a czwarty tylko torebki i buty. Samo wnętrze każdego z takich butików przyprawia o zawrót głowy. Można bowiem odnieść wrażenie, że każdy salon to architektoniczne cudo, na którym pracował sztab stylistów i tak jest w istocie. Tylko stałe bywalczynie tutejszych sklepów poruszają się po nich bardzo pewnie.
Osoba przybywająca do Mediolanu po raz pierwszy, stąpa po tych salonach jak... kot po gorącej blasze. Wytworne wnętrza pełne luster, dodatkowych pomieszczeń, przezroczystych podłóg i szklanych schodów bez jakichkolwiek stalowych elementów są niezwykle zdradliwe. Nigdy nie wiadomo, czy zeszliśmy już z klatki schodowej, czy może przed nami jeszcze jeden stopień. Nigdy nie wiadomo, czy wielkie pomieszczenie przed nami, to kolejna sala sprzedaży, czy może tylko ogromne lustro. Czasami takie lustro okazuje się być drzwiami otwieranymi na fotokomórkę, więc za pierwszym razem trzeba uważać.
Będąc w Mediolanie nie sposób nie odwiedzić także słynnej galerii Wiktora Emanuela, najstarszego pasażu handlowego w mieście, który od samego początku był budowany właśnie z myślą o kupcach. Dziś z powodu niebotycznych cen wynajmu tylko najdroższe marki stać na utrzymywanie tutaj sklepu. Bardziej opłaca się to restauracjom, stąd Prada sąsiaduje z Mc Donald'sem i w ten sposób pozory równej dostępności klientów do tego miejsca zostały zachowane.
Na zakupy w Złotym Kwadracie czy galerii Wiktora Emanuela stać tylko najbogatszych. Mniej zamożni wybierają ulicę Corso Buenos Aires. Tu jeden ze swoich największych sklepów ma inny odzieżowy gigant Benetton. Corso Buenos Aires to długa ulica, pełna sklepów na każdą kieszeń, na której kupimy dużo lepsze i dużo tańsze buty niż w Polsce i ciekawsze niż u nas ubrania w cenach z naszych sklepów. Mediolan to także artystyczna Brera - dzielnica, która zawładnęła mediolańską bohemą. Wąskie, klimatyczne uliczki skrywają maleńkie kawiarenki, antykwariaty i galerie sztuki, gdzie tak po prostu można spotkać wielu intelektualistów czy Giorgio Armaniego na lunchu w słynnej restauracji Zucca In Galleria.
Po zachodzie słońca w Mediolanie nadchodzi czas na aperitivo. To prawdziwy rytuał. Do każdego aperitivo dostajemy nieograniczony dostęp do smakowitych włoskich przekąsek. Później w szampańskim nastroju można ruszać na podbój mi
asta, Mediolan bowiem kocha rozrywki i zab awę. Navigli to dzielnica rozbrzmiewająca muzyką, a puby, bary, kawiarnie i restauracje otw arte są tu do ostatniego klienta. W ciągu jednej nocy można tam spotkać chyba wszystkie narodowości świata.Mediolan to miasto które trzeba zobaczyć, przejść cudowną dzielnicę mody i natknąć się na znanych na całym świecie projektantów. Poddać się temu szalonemu życiu, spróbować go i poczuć. Zapewni nam ono doznania nie tylko na tle estetycznym, kulinarnym ale i także kulturowym. Miasto to błyszczy w całej okazałości, podobieństw możemy szukać w polskich miastach, drobną cząstkę Mediolanu można odnaleźć w Łodzi ? polskiej stolicy mody, czy też w Warszawie - kolebce biznesu. Nie da się jednak go porównać do żadnego innego miejsca, zachwyca samo w sobie, jedyne co pozostaje to wspomnienia, dlatego dla każdego kto zobaczył na długo pozostanie w jego pamięci i miejmy nadzieje, że tam powrócimy, a Mediolan dalej będzie nas czarować.
FLORENCJA
W sobotę udaliśmy się do przepięknej Florencji, gdzie spędziliśmy dwa dni. Zadziwiło nas piękno i klimat tego niezwykłego miasta, które jest kolebką renesansu. Mieliśmy okazję przejść się słynnym mostem Ponte Vecchio znanym także jako most złotników. Most jest symbolem Florencji, a jego pierwsza konstrukcja sięga czasów rzymskich.
Serce Florencji stanowi Piazza della Signoria, z jej majestatycznym Palazzo Vecchio, które również mieliśmy okazję podziwiać. Za czasów, kiedy Florencja była stolicą, był siedzibą gminy miasta, miejscem włoskiego parlamentu.
Podziwialiśmy też Kościół Santa Maria del Fiore, czyli Duomo. Jest to piąty co do wielkości kościół w Europie. Mogliśmy też podziwiać religijne dzieła pochodzące z likwidacji klasztorów i konwentów w XVIII i XIX wieku, oraz osobiste zbiory panującej tam onegdaj dynastii Medyceuszów w Galerii Uffizi. Mieliśmy też dużo czasu wolnego i każdy na własną rękę mógł zwiedzić piękne zakątki Florencji, iść na zakupy, czy napić się słynnej włoskiej kawy.
Wieczorem wybraliśmy się na kolację do włoskiej restauracji, gdzie rozkoszowaliśmy się tradycyjnymi, przepysznymi specjałami kuchni włoskiej. Przemiłym akcentem był wieczorny spacer ulicami Florencji oraz przejażdżka jedną ze słynnych Florenckich karuzel. Wspomnienia z wycieczki do Florencji, oraz całej wymiany pozostaną w nas na bardzo długo. Myślę, że dla większości z nas, był to najwspanialszy tydzień życia.
LAGO MAGGIORE
Godziny poranne. Słońce zaczyna nieśmiało oświetlać okolicę. Wszyscy jesteśmy jeszcze senni i w nieświadomości pokonujemy kolejne kilometry autokarem. Na horyzoncie rozciągają się oprószone śniegiem szczyty górskie. Z każdą minutą znajdujemy się na większej wysokości, za oknami zmienia się krajobraz. Po lewej wysokie góry z pojedynczymi, stylowymi zabudowaniami, po prawej doliny leśne z palmami i malutkimi oczkami wodnymi. Wjeżdżamy w długi tunel, by za chwilę wyłonił się nam kolejny zachwycający widok. W końcu widać jezioro, początkowo zupełnie niepozorne.
Powoli zjeżdżamy w dół - wąskie uliczki, charakterystyczne budynki z drewnianymi okiennicami i wspaniałe hotelowe rezydencje. Wysiadamy na parkingu nad samym brzegiem jeziora, które teraz ukazało się w pełni, oświetlone promieniami słońca i delikatnie poruszane ciepłym wiatrem. Wśród nas cisza; z niedowierzaniem i zachwytem chłoniemy każdy metr, każdą falę. Na środku jeziora wyspa wspaniale wkomponowana w krajobraz. Płyniemy na przeciwległy brzeg, gdzie rozciągają się letniskowe restauracje i kramiki z pamiątkami. Charakterystyczny klimat tworzą rozłożone nad brzegiem kamienie i alejki spacerowe z artystycznie uformowanymi drzewami. Wchodzimy w wąskie, ciemne, prowadzące ku górze uliczki. Tam znajdujemy wyżłobioną skałę, a przy niej malutką fontannę. Zatrzymujemy się na chwilę, siadamy na ławce. Promienie oświetlają twarze i ramiona. Jest przyjemnie, choć upalnie. Wracamy nad wodę, skąd trafiamy do nadmorskiej kawiarenki. Powoli nasza przygoda dobiega końca. Płyniemy do miasteczka, gdzie udajemy się na spacer. Możemy podziwiać ogrody i pasaże; dostrzegamy, że charakterystycznym elementem włoskich kamienic są powiewające na wietrze flagi narodowe - symbol ogromnego przywiązania do kraju i patriotyzmu.
W końcu nadchodzi czas rozstania z okolicą, bajecznymi krajobrazami, a przede wszystkim charakterystycznym klimatem Lago Maggiore. Jeszcze tylko ostatnie zdjęcia, ostatnie spojrzenia na wodę, która powoli, lecz nieubłaganie znika za oknami autokaru.