Jesteś 10009126 gościem | Dziś jest czwartek, 9 maja 2024 | Godzina 09:57 |  | 

Wycieczka dookoła Europy 2011



Wycieczka dookoła Europy 2011

Czas trwania: 28.06 – 14.07.11

europa_2011 

Zobacz więcej...

POLSKA

Autokar I

Jedziemy. Było trochę zawirowań z miejscami w autokarze („3 klasy rządzą i siedzą z tyłu”) ale w końcu wszyscy siedzieli tak jak chcieli (a jak nie, to zmieniali siedzenia) i z podekscytowaniem rozmawiali o wycieczce.

NIEMCY

Autokar II

Tak ni stąd ni zowąd zaczęło mniej trząść. No i auta za oknem miały inne rejestracje. Robiło się ciemno za oknami, wycieczkowicze dalej rozmawiali, grali w karty, robili krzyżówki lub zajmowali się czymś jeszcze innym. Słowem – nudno nie było.

LUKSEMBURG

Autokar III

O rany… budzimy się rano (pojęcie względne) po nocy w autokarze dość zesztywniali i lekko niewyspani, patrzymy a tu – Luksemburg. No proszę.

Luksemburg

Wysiedliśmy i ruszyliśmy za profesorem L. Grajkiem – przewodnikiem. Po drodze, gdy usiłowaliśmy się dobudzić, Luksemburg wykazał się hojnością i zafundował nam na pobudkę prysznic prosto z nieba. Kap, kap, kap… kilka osób miało parasole, większość mokła. W mieście zobaczyliśmy Bazylikę Notre Dame, Pałac Książęcy (koło niego były dwie „ciekawe budki”, w których wiele osób zrobiło sobie zdjęcia) i posąg Statuy Wolności. Gdy zaczęło padać mocniej, schroniliśmy się w miejskich katakumbach. Na podstawie ułożonych tam darmowych gazet usiłowaliśmy rozszyfrować   jakim językiem tak właściwie w Luksemburgu się posługują. Ni to francuski, ni hiszpański, ni niemiecki, coś po portugalsku chyba też było… wielki miszmasz, tylko polskiego brakowało. Gdy deszcz zelżał, ruszyliśmy dalej, minęliśmy Grającą Fontannę, kupiliśmy „pamiątki” (śniadanie) w piekarni i w końcu doszliśmy do Bastionu Bocka. Stamtąd roztaczał się wspaniały widok na panoramę Luksemburga, nic tylko zdjęcia robić. Postaliśmy tam chwilę i wróciliśmy do autokaru (hurra sucho!).

Autokar IV

Cały autokar został obwieszony bluzami. Ponieważ było w nim ciepło, mokre ubrania szybko wyschły, a my spokojnie jechaliśmy dalej.

FRANCJA

Verdun

Ładne miasteczko, i to z bogatą historią. Szliśmy w kierunku Pomnika Zwycięstwa, poświęconego bohaterom I wojny światowej, po drodze rozglądając się i podziwiając okolicę. Szkoda że byliśmy tam tak krótko, no ale czas gonił…

Autokar V

Okazało się, że na określoną godzinę musimy dojechać do La Ferte, inaczej będą problemy. W związku z tym jechaliśmy właściwie bez postojów.

La Ferte I

No i dojechaliśmy! Nawet przed czasem. Zatrzymaliśmy się w polskim domu misyjnym i po chwili mogliśmy rozejść się do pokojów. Wszyscy zgodnie rozłożyli się na łóżkach i zaczęli wypoczywać po podróży. Później wycieczka ruszyła do centrum miasteczka na spacer. La Ferte (jak się dowiedzieliśmy, po francusku – fort) było bardzo ładne, szczególnie piękny widok roztaczał się z mostu nad rzeką. Na obiad dostaliśmy prawdziwie domowe jedzenie. Już następnego dnia, rano, zjedliśmy świetne śniadanie. Każdy znalazł to, czego potrzebował – była herbata, kakao, kawa, dżemy, coś podobnego do nutelli… tylko zwykłego żółtego sera ani żadnej wędliny nie. Dziwne trochę. Szybko przygotowaliśmy się i ruszyliśmy do Paryża.

Paryż I

Jesteśmy! Na Placu de Concorde dołączył do nas przewodnik, razem z nim dojechaliśmy do Pałacu Inwalidów. Obejrzeliśmy go, a także grób Napoleona, potem skierowaliśmy się w kierunku Wieży Eiffela, gdzie zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Nasza mowa zainteresowała miejscowych sprzedawców pamiątek, kilku z nich zaczęło za nami wołać „ruska mafia!”. Z autokaru obejrzeliśmy jeszcze Łuk Tryumfalny (podobno są na nim wypisane 4 polskie miasta), Pola Elizejskie i kościół św. Magdaleny. Nieco dłużej zatrzymaliśmy się w muzeum perfum Fragonard. Wiele osób dokonało zakupów po okazyjnej cenie i ruszyliśmy dalej. Obeszliśmy dookoła wnętrze Katedry Notre Dame, pełne pięknych ozdób, rzeźb i witraży, a potem znów jechaliśmy, jedynie przez okno patrząc na słynny Luwr i rozmaite kościoły – było ich tyle, że w sumie ciężko je rozróżnić i zliczyć.

La Ferte II

Wróciliśmy akurat na obiadokolację. Ponownie dostaliśmy smaczny posiłek, tym razem jednak nie mogliśmy zidentyfikować jednej rzeczy, ostatecznie ochrzczonej jako marbanan.

Paryż II

Drugi dzień spędzony w Paryżu był dniem wolnym, przeznaczonym na samodzielne zwiedzanie i zakupy. Wszyscy rozeszli się w różnych kierunkach, wyposażeni w mapy. Całe szczęście że nikt się nie zgubił, bo stolica Francji to duże miasto.

La Ferte III

Obładowani pamiątkami z Paryża wróciliśmy do miasteczka późnym popołudniem. Następnego dnia rano część wycieczki wzięła udział w sobotniej niedzielnej mszy, a reszta pakowała rzeczy. Zjedliśmy śniadanie, załadowaliśmy się do autokaru, pożegnaliśmy z siostrami zakonnymi i pojechaliśmy dalej.

Autokar VI

Podróż mijała pod znakiem pytania „a gdzie my teraz właściwie jedziemy?” – po sprawdzeniu planu ramowego wycieczki okazało się, że do Le Mont Saint Michel. Już przez okna wiele osób robiło zdjęcia pięknego zamku, jednak jego prawdziwą urodę mogliśmy podziwiać dopiero u jego stóp.

Le Mont Saint Michel

Okazało się, że zamek to tak naprawdę klasztor, i to dość wysoki. Zdecydowanie warto było jednak wejść na samą górę. Widoki roztaczające się ze szczytu były przepiękne, a i wnętrze zapierało dech. Ponownie – zdecydowanie za mało czasu w takim pięknym miejscu.

Autokar VII

I znów jazda po nocy, którą wszyscy powitali z „entuzjazmem”. Tym razem jednak mieliśmy już rozpracowane układanie się na fotelach tak, by wygodniej się spało.

HISZPANIA

Autokar VIII

Okazało się, że Hiszpanie lubią Polaków bardziej niż Francuzi – SMSy i połączenia były o grosz tańsze niż w poprzednim kraju.

San Sebastian

Dojechaliśmy na miejsce jeszcze przed wschodem słońca. Ciemno, dziwnie, i ulice pełne śmieci. Widać, że Hiszpanie do późna imprezowali i średnio (nawet wcale) przejmowali się tym że rzucane przez nich puste kubki utworzyły sterty razem z puszkami. Zeszpeciły one ładne miasteczko, szkoda. Udało nam się obejrzeć wspaniały wschód słońca z promenady nadmorskiej. Potem wybraliśmy się na wzgórze Monte Urgull, by zwiedzić ruiny twierdzy Castilla de Santa Cruz i podziwiać olbrzymią figurę Chrystusa. Byliśmy też w porcie, na Placu Konstytucji i pod katedrą. Na koniec część grupy postanowiła odpocząć na plaży.

Autokar IX

Droga do Lourdes upłynęła głównie na zbiorowej (pół autokaru) grze w makao z tyłu autobusu. Brak miejsca? A gdzie tam, Polak potrafi. Szczególnie jak nie ma nic innego do roboty.

FRANCJA

Lourdes

Dojechaliśmy na obiadokolację. Idealnie czasowo, nic tylko zostawić torby w pokojach i zejść na dół. Następnego dnia poszliśmy zobaczyć kompleks kościołów Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes, świetnie wyglądających zarówno od zewnątrz jak i wewnątrz. Potem chętni ruszyli na zamek, a reszta do miasta na zakupy. Obejrzeliśmy też dwie drogi krzyżowe i panoramę Pirenejów. Gdy staliśmy w kolejce do groty ze świętą wodą zauważyliśmy napis PO POLSKU. Szkoda tylko, że z błędem… Do butelek nalaliśmy sobie wody z kraników, a wieczorem uczestniczyliśmy w procesji ze świecami razem z resztą obecnych pielgrzymów.

Autokar X

Droga w kierunku Andory prowadziła przez Pireneje, w związku z czym przez okna mogliśmy podziwiać piękne widoki. Ale i tak większość była bardziej podekscytowana zbliżającymi się zakupami w małym księstwie.

ANDORA

Zatrzymaliśmy się tuż koło McDonald’sa (łazienka!) i przed sklepem Andorra 2000 (zakupy!). Dostaliśmy godzinę czasu do wykorzystania, spędzoną głównie w markecie, i ruszyliśmy dalej. Szkoda tylko, że właściwie nic nie zobaczyliśmy – miasteczko w którym się zatrzymaliśmy było bardzo ładne i na pewno warte obejrzenia.

HISZPANIA

Autokar XI

Po drodze mieliśmy małą awarię autokaru, w związku z czym nie zdążyliśmy w tym dniu zajechać do Montserrat. W końcu dojechaliśmy jednak do Calelli.

Calella I

Zostawiliśmy torby w pokojach i zeszliśmy na kolację – bufet szwedzki, gdzie każdy znalazł coś dla siebie. O 22, kiedy zaczęła się cisza nocna, zaczęła się też hotelowa dyskoteka.

Montserrat

Następnego dnia dojechaliśmy do świętego miejsca Hiszpanów. Nie mieliśmy dużo czasu na oglądanie, ponieważ akurat zaczynała się msza i wyganiano gapiów z kościoła, ale nawet podczas tych kilku minut zdążyliśmy zobaczyć to, co było warte zobaczenia. Krótko po tym ruszyliśmy dalej.

Autokar XII

Jazda serpentyną górską w upał… nie do polecenia. Wszyscy nie mogli się już doczekać Barcelony.

Barcelona

Na sam początek zwiedzania stolicy Katalonii zatrzymaliśmy się pod słynnym stadionem Camp Nou, który część wycieczki zignorowała jako nieinteresujący, a część dokładnie obfotografowała. Później ustaliliśmy punkt zbiórki pod pomnikiem Kolumba (który nie wiedzieć czemu wcale nie wskazuje Ameryki) i rozeszliśmy się. Większość grupy przeszła się lokalnym deptakiem – La Rampla, zobaczyła budynki zaprojektowane przez słynnego architekta Gaudiego oraz dokonała zakupów na targu spożywczym. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na minutę przed Sagrada Familia, by w biegu (parkowanie zabronione) zrobić kilka zdjęć.

Calella II

Następne kilka dni spędziliśmy na błogim nicnierobieniu – rozłożeni na plaży lub nad hotelowym basenem opalaliśmy się lub pływaliśmy, okazyjnie robiąc wycieczki do sklepów. Na efekty – (często czerwoną) opaleniznę – nie trzeba było długo czekać, w końcu w Hiszpanii naprawdę mocno grzeje słońce.

Autokar XIII

Po dniach wypoczynku niechętnie załadowaliśmy się do autobusu, tym bardziej że w środku było niemiłosiernie duszno i gorąco. Ale jak już ruszyliśmy, to jakoś dało się to wytrzymać. Po drodze mieliśmy zwiedzić muzeum sztuki Salvatore Dali, ale z powodu zbyt długiej kolejki po bilety (i w związku z tym – czasem oczekiwania na wejście) zrezygnowaliśmy.

FRANCJA

Nicea

Dojechaliśmy pod wieczór, więc mieliśmy doskonały widok na wszystkie podświetlone budynki. Obeszliśmy kawałek miasta dookoła, popatrzyliśmy na morze i mogliśmy jechać dalej.

Gdzieś koło Monako

Zatrzymaliśmy się na krótko by popatrzeć na podświetlone księstwo z góry. Naprawdę szkoda że nie mogliśmy wjechać – ale cena wjazdu faktycznie „powalająca”…

WŁOCHY

Autokar XIV

Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że jesteśmy we Włoszech, gdy podczas postoju zobaczyliśmy napisy po włosku. Noc była (aż za) ciepła, więc niechętnie wsiedliśmy z powrotem po chwili spędzonej na świeżym powietrzu.

Malkontenta I

Jakoś dojechaliśmy. Autokar został pod naszym (zamkniętym) hotelem, a my poszliśmy na autobus miejski do Wenecji. Jechaliśmy, jechaliśmy, i w sumie nawet nie zauważyliśmy kiedy byliśmy już na miejscu.

Wenecja

Ktoś kiedyś powiedział, że w Wenecji śmierdzi. A gdzie tam, wcale nie. Pomni zakazu nie skakaliśmy do kanałów, zresztą nawet nie było czasu – szliśmy tak szybko że ledwo mogliśmy coś obejrzeć. Zatrzymywaliśmy się jedynie na moście Rialto (do zdjęcia grupowego) oraz na Placu św. Marka, gdzie Lwy Weneckie stały się naszym miejscem zbiórki. Wycieczka się rozeszła we wszystkie strony, gotowa by zwiedzać piękne miasto. W drogę powrotną udaliśmy się tramwajem wodnym, czyli tak właściwie stateczkiem, którym miło kołysało na boki.

Malkontenta II

Pod hotelem okazało się, że z powodów bliżej nieokreślonych jest on zamknięty. Przez około godzinę siedzieliśmy pod nim (przy okazji odkryliśmy, że wszystkie wyroby czekoladowe jakie mieliśmy zmieniły się w płynną gorącą czekoladę). W końcu właściciele wrócili i wpuścili nas do na szczęście klimatyzowanego wnętrza. Rano ruszyliśmy w drogę powrotną do domu, pogodzeni z kolejną nocą w autokarze.

AUSTRIA, CZECHY, POLSKA

Autokar XV

Migracje autokarowe trwały w najlepsze, przerywane jedynie przez postoje oraz komunikaty. W pewnym momencie wszyscy sięgnęli po komórki by powiadomić rodziny o wcześniejszym powrocie. Tuż po północy profesor L. Grajek zabrał głos i krótko streścił całą wycieczkę oraz wyraził nadzieję, że nam się podobała. Grupa podziękowała kadrze oraz kierowcom, po czym wróciła do przerwanych zajęć. Puszczono nam film, oglądany podczas burzy pozwolił zająć czymś umysł, zmęczony podróżą. Nad ranem wróciliśmy do Poznania i wszyscy się rozeszli, zadowoleni z czasu spędzonego poza domem.

Małgorzata Waśkowska 2d