Jesteś 10003997 gościem | Dziś jest niedziela, 5 maja 2024 | Godzina 12:35 |  | 

XXVI Konkurs Poetycki


 

XXVI Szkolny Konkurs Poetycki 2021

Kolejny Konkurs już za nami. Tak jak poprzedni odbył się w czasie pandemii. Przyniósł duże pozytywne zaskoczenie, Brawo "Paderkowicze"!

Nadesłaliście wiele pięknych wierszy, zawierających autentyczne, przemyślane, szczere refleksje, często zamknięte w niebanalnej formie. Wybór najlepszych utworów wcale nie był łatwy, o czym świadczy werdykt jury. Gratulujemy i prosimy Was – twórzcie dalej, rozwijajcie się i przekuwajcie swoje myśli i uczucia w coraz bardziej doskonałe formy poetyckie.

Do następnego spotkania w bardziej przyjaznej rzeczywistości!poezja6

 

Jury Konkursu wytypowało następujących laureatów:

  1. Patrycja Neubaer 2gG
  2. Gabriela Opielewicz 3A
    Jerzy Koczur 3A
  3. Klaudia Majchrzak 3A
    Antoni Cammarano 3A

Wyróżnienie:

  • Joanna Bąk kl. 3E

 

 

Patrycja Neubauer

„Rozdarty”

rozdarty pomiędzy
dniem          a nocą szuka swego domu daleko
gdzieś
samotny wśród papierowych
ludzi
w pogoni za uciekającą
odpowiedzią
rozdarty pomiędzy
dobrem         a złem
popełnia błędów tyle szukając
szczęścia
zagubiony tak bardzo w lesie
myśli
w pogoni za uciekającą
odpowiedzią
rozdarty pomiędzy
domem         a podróżą
rozgląda się za straconym
czasem
chciałby móc poczuć te ulotne
chwile
w pogoni za uciekającą
odpowiedzią
rozdarty pomiędzy
szczęściem         a smutkiem
próbuje jednak żyć
teraźniejszością
ale bezustannie goni go
wczoraj
więc i on goni za uciekającą
odpowiedzią na temat jutra

„Błazen”

Dużo ludzi dookoła
Usłyszysz że wszystko
Wszystko dzieje się pod jakimś warunkiem
Że jak masz się uśmiechnąć to tylko tak
Żeby im się podobało
Widząc ciebie będą śmiać się głośno
Prawdziwej opowieści
Nikt nie wysłucha do końca

Bo

Jeśli się uśmiechasz
Rób to zawsze
Żeby nikomu nie było przykro
Jeśli jesteś w kolorze
Nie owijaj się ciemnością
Nikt nie śmieje się z nocy
Jeśli musisz płakać
To w samotności
Nikt nie lubi cudzych uczuć
Jeśli opowiadasz dowcip
Nie zamieniaj go w satyrę
Nikt nie chce słuchać o sobie

Bo

Nie lubimy tragicznych postaci
Lubimy jasnych bohaterów
Błaznów ratujących nasze smutki
Nie wierzymy że coś chowasz pod maską klauna
Z nosem czerwonym jak płatki maku na czerwcowej łące Bo tego właśnie oczekujemy
Że pod maską błazna jest tylko błazen

 

Gabriela Opielewicz

„Miał(czenie)”

Miały być kwiaty na wiosnę,
miałeś mi pisać listy miłosne,
w korze stuletniej brzozy.

Miało być morze i spokój,
miałam u Ciebie mieć lokum,
gdzieś pod żebrami.

Miał być ślub, jak ktoś śpiewał przede mną,
miałeś być na przystanku, na pewno,
może się gdzieś ukryłeś?

Miałam wiele planów prócz Ciebie,
wrócę do nich, bez Ciebie mi lepiej,

Nieistotne.
Niech mi nikt już lepiej nie przewraca w głowie,
muszę najpierw wystarczyć sama sobie...

„Artysta bezdomny”

Teatru znów nie ma. Zamknęli.
Echo wspomnień gdzie kurz się unosi,
orkiestron pustką wieje,
kurtyna sama o podniesienie prosi.

Lustrzane odbicia sali bankietowej,
srebrzą się wyłącznie dla przyjemności własnej,
jedynie pegaz niewzruszony,
stoi- w chmur powleczce jasnej.

Harfę zasłonięto,
muzyczne cmentarzysko,
malarnia nie pachnie werniksem,
to mówi więcej, niż wszystko.

Głowy z perukami patrzą z góry,
na toaletki, z których zdjęto,
amulety i stare fotografie rodzinne,
które „na szczęście” tam przedtem wpięto.

Trochę tak jakby zatrzymać czas,
w teatralny poniedziałek po osiemnastej,
lament Królowej Nocy,
w bezdźwięcznej interpretacji własnej.

Stopki maszyn do szycia,
jak armia śpiących rycerzy,
niezmiennie wsparta w gotowości,
lecz nikt w legendy nie wierzy.

Brak porozrzucanych w korytarzu,
puent, baletek i wsuwek,
nie ma potrzeby by kontrolować,
stan przepalonych żarówek.

Nikt nie musi się skarżyć,
na odgłos skoków w allegro,
drążki na sali również zakryte,
całunem w kolorze-negro.

Wszystko wygląda na to,
jakby nikt nie miał tu już wrócić,
może to tylko senny mój koszmar,
ale jak zeń się obudzić?

I tylko czasem wydaje mi się,
że sam Rachmaninow gra na pianinie,
Morceaux de fantaisie,
ale dźwięk w tej ciszy ginie.

 

Jerzy Koczur

1.

Dwa tygodnie
Dwa tygodnie
Dwa tygodnie
Sześć

Chwila przerwy

Dwa tygodnie
Dwa miesiące
Rok

Mrugnięcie

Czy to ja się
Za
Siedziałem
Śniedziałem

2.

Czas

I tak
Minie
Zależy

3.

To miał być zwykły dzień
Wyszedłem z domu
A pewność siebie
Po prostu wypadła mi
Z kieszeni

 

Klaudia Majchrzak

„List do siebie”

Piszę list do siebie
Bo w końcu nikt nie zna mnie lepiej niż ja sama
Choć nawet w to pomału wątpię
Myślę o tym jak za dużo myślę
I jak całe otoczenie staje się chaosem
Większym niż przy stwarzaniu świata
Może się nawet zdawać ludziom
Że nic nie robię
Ale gdyby tylko wiedzieli
Jak zajęta jestem we własnej głowie
Myśloholiczka- choć słowo nie istnieje
Tworzę to i słyszę płacz
Zza ścian zza cienkich fioletowych ścian
Chcę oddychać nie być pod wodą
Jej taflą
Ludzie wokół są to prawda
Pojawiają się w okienku
Tym małym wirtualnym okienku
Piszą dzwonią- ja uciekam
Pragnę czegoś więcej czegoś
Prawdziwego
Spełnianie ich oczekiwaniom
Brak spokoju i radości
Nieustanny smutek
Mówili że to wrażliwość
Że czujesz zbyt wiele
Ale czy ty jeszcze czujesz
Myślisz o nim
W każdej ciszy
Wschodzącego i zachodzącego Słońca
Rozmowa spojrzenie dotyk
To za dużo
Rozumiem
Nikt nie lubi niepoukładanych
Co  przeżywasz dzisiaj
Jest siłą którą poczujesz jutro
Obiecuję
Bo cierpienie też jest piękne
A szczęście czeka tuż za rogiem
Tylko idź
Uwierz mi
I tak piszę
O
Napisałam list do siebie.

„20 III”

Byłaś na ten świat za dobra
Więc Cię z niego zabrano

Wiem że już mieszkasz z aniołami
Ale proszę babuniu- porozmawiajmy czasami

Stół będzie wiecznie wybrakowany
Puste miejsce nie zostanie zajęte

Świat od zawsze był różowy
Tylko Twój

Teraz ogarnęła go czerń
Tak niepodobna do Ciebie

Gdybyś wiedziała jak zajęta jest moja głowa
Tymi wszystkimi wydarzeniami niedokonanymi

Nie przytulisz mnie do serca
Nie wyszeptasz „ Moja piękna wnusia”
Nie powiesz „No pewnie”
Tylko by się ze mną zgodzić
Nie cmokniesz ustami mówiąc
„Wszystko przepyszne Agnieszko”
Nie przedstawię Cię w przyszłości
Nie zobaczysz jak kogoś pokocham
Nie powiesz że Cię zabraknie
Bo już brakuje w każdej sekundzie

Wystarczyło podnieść słuchawkę
A usłyszałabym głos po raz ostatni
Krótka chwila nieuwagi
A już zdążyłam stracić Cię z oczu

Jakie było nasze słowo ostatnie?
Mam nadzieję że zwykłe
Kocham
Bo tego nigdy nie przestanę

Tracąc Ciebie
Tracę wszelką wiarę w siebie

Idziesz do swego synka
Tam
Na Górę
I będziesz szczęśliwa
Bez
Lęku
Strachu
Żałoby
Która trwała całe życie

Jeszcze się zobaczymy
Tylko czekajmy
Mamy wieczność

Byłaś na ten świat za dobra
Więc Cię z niego zabrano.

 

Antoni Cammarano

„Podryw na puzon”

Istnieje bardzo dużo sposobów,
Prośbą i groźbą, a nawet różą,
Ale dochodzę do smutnych wniosków,
Nie da się wyrwać dziewczyny na puzon.

Moi koledzy dają badyle,
Mnie na nie nie stać, kosztują wiele,
Ale mam puzon i choć gram na nim tyle,
Bez przerwy słyszę - bądź mym przyjacielem.

Są też koledzy co piszą wiersze,
A ja jak widać mam problem z rymami,
Konkurs literacki i miejsce pierwsze,
Kontra dmuchanie w rurę ustami.

Mam też kolegów wybitnych kucharzy,
Co Gordon Ramsay się przy nich kryje,
Serce zdobędzie, bo coś usmaży,
A ja wdmuchuję powietrze ryjem.

Jest też kolega, co lubi zwierzaki,
Właśnie w ten sposób zdobył dziewczynę,
Kiedy doń przyszła, wyciągnął kociaki,
A ja na ustnik nakładam ślinę.

Grałem ballady, w skali ‘H z durem’.
Byłem szarmancki, nie byłem gburem.
Jednak pomimo tego wszystkiego,
Ona wciąż mówi do mnie kolego.

Więc powiem wam prawdę, puzon to bzdety.
Nie wyrwie się na to żadnej kobiety.
Lepiej wziąć zatem w rękę gitarę,
Grając balladę, zdobędzie się parę.

Ale Andrzej... Przecież ty na gitarze też grasz ~ Kolega

Morał tej pieśni jest oczywisty,
Nieważne na czym byś bracie nie zagrał,
To nie odpisze na żadne listy,
Jeśli charyzma jest w tobie marna.

Bo choć się uciekam do retoryki,
A grę na gitarze czuć w każdej kości,
I mimo że znam dobrze sztukę muzyki,
To nie znam wcale sztuki miłości.

„Rycerz i czarodziejka”

Mam marzenie takie, by walczyć ze smokami.
W mieście się pojawiać z dwoma mieczami.
Jeden na potwory, drugi na sąsiada.
W ręce magia ognia, tak się składa.

Pokonałbym potwora i wdrapał się na wieżę,
Choć nie wiem czy do końca w mięśnie swoje wierzę,
I właśnie w ten sposób uratowałbym księżniczkę,
Do walki z potworami zyskał sojuszniczkę.

Bo wyszkoliłbym ją na czarodziejkę,
I walczył z potworami trzymając ją za rękę,
Gdyż nie mógłbym się z nią tak po prostu ożenić,
Tylko walką z potworami świat można zmienić.

Najpierw bym nauczył, jak wyczarować ogień,
Później jak czarować, ale kogoś – słowem.
Na końcu bym nauczył jak rzucać zaklęcia,
Nie takie zakazane, tylko z księgi do wzięcia.

W taki sposób byśmy mogli walczyć ze smokami,
Zachęcam mili państwo, chodźcie z nami.
Bo walka ze złem, to szlachetne zajęcie,
Zwyciężajmy zło dobrem, mocno i zawzięcie.

Bo wyszkoliłbym ją na czarodziejkę,
I walczył z potworami trzymając ją za rękę,
Gdyż nie mógłbym się z nią tak po prostu ożenić,
Tylko walką z potworami świat można zmienić.

--------------------------------------------------

Wnet z lasu wyłania się wielkie stworzenie,
To czarny błyszczący jest smok!
Ależ przepiękne to będzie zdarzenie!
Walka ze smokiem, a co!

Kto wygra potyczkę, jak skończy się bitwa
To wszystko zależy od Ciebie.
Niszczenie świata, a może modlitwa,
Ktoś skończy w piekle, ktoś w niebie…

„Kasztan”

Kasztan, to jest niezły bratek!
Jest brązowy, mały, zgrabny,
Piękny jak marcowy kwiatek,
I przecudnie też powabny.

Kiedyś bardzo był kłujący,
Ostry i odstraszający,
Jednak sprawił czas wspaniały,
Że jest płaski, miły, mały.

I ja myślę - tak jest z nami,
Czasem czasu nam potrzeba
Żeby nie kłuć już kolcami,
Żeby sięgnąć trochę nieba.

 

Joanna Bąk

"Sprawozdanie z miejsca ocieplenia"

Nadeszła wiosna

Dni pomału przybierają na stopniach
A uczucia pomału przybierają na sile
Można zaobserwować wzrost par ludzkich na kilometr kwadratowy
Cieplejsze temperatury najwyraźniej dotarły również do serc...

Po śnie zimowym w kokonie własnego pokoju
Wyszliśmy na zewnątrz i do ludzi
Wyszliśmy na spacer i na idiotów
Co to zapomnieli się na moment, zachłysnęli pierwszą miłostką
Gdy pierwsze kwiaty rozkwitały...

W tym samym kierunku spoglądać - jak na zachodzie słońca
Który teraz oddala się i ucieka niepowstrzymanie
Obyśmy tylko my nie oddalili się od siebie,
Bo po słońcu zostaje ciepło, po nas nic nie zostanie...